Wyznacznik Atrakcyjności
Kogo można uznać dziś za osobę atrakcyjną? Jeśli by zapytać o to na przykład wybranych przedstawicieli płci męskiej, okazałoby się zapewne, że nastąpiłaby albo wielka, zagorzała dyskusja, albo przenikliwa cisza. W tym pierwszym przypadku biorący udział w debacie nie mogliby znaleźć wspólnego języka, żeby przemówić jednym głosem. Każdy miałby odmienne zdanie na ten temat. A więc co to znaczy? Otóż to, iż nie istnieje jeden, określony kanon piękna i odgórnie założone cechy „atrakcyjności”, co się pod tym pojęciem kryje. Bo zacznijmy w ogóle od tego, że jedni poprzez to słowo rozumieją względy prezentacji zewnętrznej, a inni – tej intelektualnej. Osoba atrakcyjna może być zatem po prostu… bardzo mądra.
Wynika stąd, iż nawet grubasek może być obiektem pożądania. Że może być i czuć się atrakcyjnym. Nic doprawdy nie stoi tutaj na przeszkodzie! Jak zatem pojmować swój wygląd? Czy powinno się akceptować wszystko bez wyjątku, czy zachować zdrową dozę samokrytyki? Zdecydowanie to drugie. Odrobina samokrytyki zawsze jest w cenie i każdy powinien takową cechę w sobie posiadać. Jeśli jest ona wyważona i odpowiednia – nie zaślepia i zarazem nie sprowadza nas we własnych oczach do poziomu zerowego. Nadmierna bowiem krytyka popycha nas w ramiona kompleksów, które z czasem stają się naszą obsesją, ograniczając nas w podejmowaniu dobrych decyzji i właściwych działań. Natomiast też jej brak prowadzi do tego, że nie potrafimy dostrzec w sobie tych wad, które widzą inni, a o których boją się nam powiedzieć, żeby nas nie urazić.
Jak zatem się zachowywać w stosunku do naszej nadwagi, jeśli taka już wystąpiła? Najlepiej jest założyć, że dobrze nam ze sobą. Że to, czego nie posiadamy w wyglądzie, nadrabiamy osobowością. Brzmi banalnie i oklepanie, ale to prawda! W dalszej kolejności pożądana jest świadomość tego, że ogólnie „jest okej” z nami. Że jeszcze mieścimy się w wiele rzeczy, które – nawet, jeśli nie eksponują naszych atutów, jeśli takowych brak (aczkolwiek każdy ponoć jakieś ma) – to przynajmniej nie uwydatniają mankamentów figury, których tak w sobie nie lubimy. To bardzo podbudowuje w sytuacjach kryzysowych. Poza tym warto poszukać sobie jakiegoś wsparcia „do spraw tuszy”, komu będzie można się wyżalić, ale też i poradzić, ponarzekać, poprosić o pomoc. I na końcu dobrze jest przyjąć założenie: „akceptuję i lubię siebie, ale posiadam na tyle w sobie samokrytyki, by dostrzec, że tu i ówdzie zebrało mi się ostatnio nieco za dużo – jeśli uda mi się to w miarę szybko stracić, będę bardzo szczęśliwy – jeśli jednak nie od razu, będę próbować do skutku – w końcu, plany me rozłożone w czasie, muszą wypalić!”. A więc: im więcej planujemy, coś z góry zakładamy, a nie dopuszczamy do głosu ani trochę spontaniczności – tym mniej spełnimy własnych wielkich postanowień.
Jakże czasem tragicznie prezentują się także osoby bardzo szczupłe! Wtedy, gdy źle dobiorą ubrania. Które je jakoś oszpecą. Tym bardziej nie powinny się przejmować grubaski, gdyż obecnie rynek odzieżowy jest na tyle rozwinięty i „myślący o każdym”, że można znaleźć w nim zawsze coś dla siebie. Zawsze jeszcze przecież zostaje szycie na miarę, czyli według własnych upodobań!
Wszystkim wydaje się, że modelki są takie szczęśliwe, bo zgrabne, piękne i bogate. A guzik prawda! Ich wieczne głodzenie się i obsesyjne kontrolowanie wagi sprawia, że wiele z nich podupada na zdrowiu, tracąc po kolei i swoją urodę, i figurę, a z czasem i bogactwo, przyjaciół, rodzinę, czasem też i własne życie. Zatem: czy warto aż tak się poświęcać, by być atrakcyjnym? Tym bardziej, że po dziś dzień nie jest sprecyzowane dokładnie, co to znaczy?